Blog o herbacie, ziołach i nie tylko (dywagacje przy herbacie)

KATEGORIE: DIETA W CIĄŻY / DYWAGACJE PRZY HERBACIE / HERBATY / INSPIRACJE / PRZEPISY / ZADBAJ O SIEBIE

Na czym zarabiały sklepy w PRL-u?

wrz 4, 2018 | DYWAGACJE PRZY HERBACIE | 0 komentarzy

Piję z pięknej filiżanki wykonanej z porcelany Bone China (bardzo dobra porcelana) herbatę Rooibos. Herbata ma smak inny od pozostałych, niezwykle ciekawy, trochę cierpki. 

Herbata rooibos polecana jest szczególnie kobietom w ciąży i dzieciom. Nie zawiera teiny ani garbników i ma właściwości uspokajające, zapobiega mdłościom i co ważne zawiera żelazo. Właściwie można ją pić w dużych ilościach.

Ustalając  bardzo niska pensję sprzedawcy,  dawało się też możliwość nieopodatkowanego dodatkowego dochodu. Na czym zarabiały sklepy w PRL-u?

Tak jak napisałam  w poprzednim odcinku następna kategoria sklepów bardzo chętnie odwiedzana przez klientów to komisy (były to również sklepy państwowe). W komisach nie sprzedawano rzeczy używanych. Na półkach leżały artykuły przywożone z zagranicy, przez marynarzy, pracowników LOTu, kierowców, konduktorów jeżdżących na trasach zagranicznych. Jednym słowem dostawcami byli ci, którzy z jakiegoś powodu mogli przekraczać granicę Polski.

Na półkach  leżały towary zagraniczne (magiczne słowo) w bardzo wysokiej cenie

 

Otrzymać pracę w komisie, bez koneksji to „marzenie ściętej głowy”- niemożliwe.   

Personel komisu zarabiał przede wszystkim na marży. Przykładowo dostawca wstawiał 20 bluzek.  Na dokumencie dostawy wpisywano 10.

Po sprzedaży każdej bluzki w jej miejsce  wstawiano następną  niezarejestrowaną.
Przypominam, że w  czasach PRL-u sklepy nie wiedziały co to są kasy fiskalne i VAT. Dowodem zakupu był paragon wypisywany ręcznie.

Sklepy zaopatrywane przez rzemieślników

Kolejne sklepy, gdzie współpraca dostawcy i sprzedawcy była bardzo efektywna – to sklepy, do których towar dostarczali rzemieślnicy. Np. torebki skórzane, paski,  abażury etc. Mechanizm był taki sam.
Na dowodzie dostawy widniała symboliczna liczba, a w rzeczywistości sprzedawano tyle ile się dało.

Można zapytać, czy nikt tego procederu nie kontrolował. W każdym przedsiębiorstwie handlowym istniał dział kontroli. Tyle, że każdy zainteresowany wiedział, kiedy do niego przyjdzie tzw. „kontrol” i odpowiednio do tego się przygotowywał, czyli najczęściej wywoził nadmiar towaru ze sklepu.

Dodatkowym źródłem nieopodatkowanego zarobku były, tzw. szkody transportowe i ubytki towarowe

Każdy dostawca zgodnie z obowiązującymi przepisami przeznaczał określony procent dostawy na  powyższe szkody i ubytki. Na przykład szkło mogło się potłuc w określonym procencie, mąka rozsypać etc. Czy wszystko się tłukło, rozsypywało? Nie, ale w protokołach na ogół widniało 100 % wykorzystania przeznaczonej sumy. 

Podział zysku następował między sprzedawcą a  kontrolującym ( w większości przypadków).

Nie bez powodu mówiło się, że Polak wydaje dwa razy więcej niż zarabia.


Zakończenie

Pensje sprzedawców ustalane były odgórnie i na ogół były to jedne z najniższych płac, panowało przekonanie, że „dodatkowe wynagrodzenie sprzedawca sam sobie wypracuje”. I rzeczywiście tak było „Przecież trzeba było z czegoś żyć”.

Przeczytaj również sklepy w PRL państwowe czy prywatne

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *