Pierwsze dni listopada, to smutne, nostalgiczne dwa dni – Wszystkich Świętych i Zaduszki. Zastanawiam się skąd ten smutek. Czy jest on polską tradycją? ( w zasadzie wszystkie święta kościelne są smutne). Może bierze się to z lęku przed nieuchronnym końcem, a może brakiem obycia ze śmiercią.
Na marginesie dodam: człowiek jest jedyną istotą żywą, która ma świadomość śmierci. Może dlatego nieomal od początku istnienia na tej ziemi wierzymy w istnienie Boga.
Śmierć – straszne słowo
Czy ktoś pamięta rodzinę siedząc przy stole i rozmawiającą o śmierci. Chyba nie. Unikamy słowa śmierć i zaczynamy mówić o odchodzeniu. Zachowujemy się jak dzieci zamykające oczy na widok upiornych rzeczy. Myślą, ze strachy zniknęły.
Pytałam moją przyjaciółkę (Angielkę), jak do tego tematu podchodzą Anglicy. Tam jeszcze gorzej. Gdy owdowiała, to na jej widok znajomi przechodzili na druga stronę ulicy, tak jakby zarażała. Świat przyspiesza a polscy „urzędnicy Pana Boga” nadal żyją w oderwaniu od rzeczywistości. Głownie zajmują się swoimi karierami i gromadzeniem dóbr doczesnych.
Okopani w swoim konserwatyzmie zwalczają Halloween, przymykając oko na pogański zwyczaj palenia lampek na grobach. W zaciszu swoich gabinetów proboszczowie opracowują nowe cenniki za posługi kościelne, w tym za pochówek. A co jak jesteśmy biedni, a w naszej miejscowości nie ma cmentarza komunalnego. Pozostaje „ co łaska ale nie mniej niż…….i tu często pada kwota zwalająca z nóg. A gdzie Bóg zapłać? Na Boga!
Uczestniczyłam już dwukrotnie w cywilnej uroczystości pożegnania zmarłych. I jestem pod wrażeniem. Pięknie dobrana muzyka, przemowa prowadzącego, w której wspomina najpiękniejsze chwile z życia zmarłego. Uroczystość bez zbędnego zadęcia a jednocześnie pełna powagi i zadumy.
Dzień Zaduszny
2 listopada to Dzień Zaduszny. Zaduszki to obrzędowość wywodząca się z czasów przedchrześcijańskich. Celtowie, Germanie i Słowianie organizowali w tym dnu uroczystości ku czci zmarłych. Te pogańskie zwyczaje, czyli rozpalanie ognia na mogiłach i rozstajach dróg, miały za zadanie ogrzewać błąkające się dusze i chronić ludzi przed złymi mocami. Wiara, że duch przodka może przybrać postać dziada stała się inspiracją dla Adama Mickiewicza do napisania Dziadów (II część).
Noc Dziadów – mieszkańcy przywołują błąkające się dusze nie mogące zaznać po śmierci spokoju.
„Cicho wszędzie głucho wszędzie,
co to będzie, co to będzie”
Guślarz pyta błąkającego się ducha
„czego potrzebujesz duszyczko,
Żeby się dostać do nieba„
Każdy z duchów żyjącym zostawia przestrogę żyjącym.
Duchy dzieci.
„Bo słuchajcie i zważcie u siebie
Że według Bożego rozkazu
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie”.
Duch Złego Pana
„Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże”.
Przepięknie Guślarz opisał ducha pastereczki Zosi
„Na głowie ma krasny wianek,
W reku zielony badylek,
A przed nią kroczy baranek,
A nad nią leci motylek”.
Duch Zosi błąka się między niebem a ziemią
„Bo kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nigdy nie może być w niebie”
Bardzo lubię II część dziadów. W szkole niektórych fragmentów uczyliśmy się na pamięć.
Requiem czyli msza żałobna
Wczoraj byłam na koncercie w Filharmonii Narodowej- Wolfgang Amadeus Mozart – Requiem de-mol na 4 glosy solowe i orkiestrę. Requiem Mozarta w Filharmonii Narodowej grane jest raz na kilka lat.
Wolfgang Amadeus Mozart (1756–1791)- genialny kompozytor – pierwsze utwory napisał mając 4 lata. Requiem zostało napisane na zamówienie hrabiego Franza Walsseg von Stuppach. Chciał aby koncert wykonany był dla uczczenia śmierci jego żony. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że chciał przypisać sobie autorstwo. Pan Hrabia ambicje miał niestety dużo większe niż talent. W tych czasach tytuły bardziej liczyły się niż talenty. Twórców traktowa bardzo protekcjonalnie.
Mozart, geniusz muzyczny miał bardzo dużo antagonistów. Inni twórcy zazdrościli mu talentu. Zazdrość przeradzała się w zawiść. Krążyły plotki, ze główny zawistnik- Antonio Salieri otruł Mozarta. Dziś już wiemy, ze Mozart zmarł na po-infekcyjną niewydolność nerek lub ostrą gorączkę reumatyczną. Dla mnie niepojętne jest to, że Austriacy -mimo, że za życia był uznanym kompozytorem- pochowali go w zbiorowej mogile. Może za dużo było wsobnych związków wśród decydentów. (wsobność i jej konsekwencje to temat na inny wpis).
I to by było na tyle. Zapraszam do następnego wpisu „dywagacje przy herbacie„.
0 komentarzy